To nie tak miało być…
Jeśli istnieje oczekiwanie tak potężne, że nawet mróz i śnieg nie zdołają go zakuć w lodową skorupę, tak gorące, że równikowe powietrze staje się przy nim chłodnym zefirkiem, tak przepełnione tęsknotą, że ukoić ją może tylko zatopienie ciała i duszy w dotyku wód jeziora, zamykających się drżącą rozkoszą na skórze czekającej spełnienia – to jakże może nadejść wiatr, który, zaczynając od lekkich podmuchów przepowiadających Nieuniknione, w końcu obedrze to oczekiwanie, i tęsknotę, i pragnienie do gołych kości? każde zadygotać w przeczuciu porażki, rozbije w pył każdą nadzieję, każde marzenie?…..
To nie tak miało być…
Jeśli istnieje sen o dojrzałych kłosach, z których zbiera się ziarno dla duszy i ciała, jeśli tkają się w słońcu od wiosny po lato marzenia cieńsze od pajęczej nici, na których kotwiczy się statek ufności; jeśli nadmorski piasek przesypuje się w palcach w podwalinę Domu Wymarzonego, to jakże może nadejść dzień, gdy z otwartego okna popłynie nagle chłód, ścinający krew i myśli, gaszący światło Słońca, zrywający kruche nici zaufania?..
To zawsze tak jest i zawsze się dzieje…
Przeczucie chłodu, dech Zimy, nieustanna obecność lodowatego ziarna wbitego głęboko w serce – zawsze, za każdym razem wzrośnie prędzej czy później i rozwinie sztandary nad czymś, co usiłowało zakwitnąć, rozplenić się, objąć i spleść w radosnym tańcu niemożliwe do połączenia ścieżki…
To, co pozostaje po zniszczonych złudzeniach Lata, jest pyłem otrząśniętym z iluzji, lampą rozbitą o skały, okruchem światła zamierającym w coraz szybciej nadchodzących Ciemnościach.
To, co pozostaje do zrobienia, to zanurzenia ciała w Muzyce, pozwolenie Jej na przeniknięcie aż do popękanego dna; to otwarcie się na nadejście fali, która zmiecie świadomość porażki daleko w objęcia brzegu, byle dalej od Statku, który w ciszy samotności popłynie…. jeszcze dalej.
Jak najdalej od Lata, które zamraża chłód Nieuniknionego…..
Mój port jest daleko, tak bardzo daleko,
a droga do niego rozmywa się łzami;
mój port tonie w cieniach, a świat się zamyka
za serca trzepotem jak światło za drzwiami.
Mój port jest daleko, a noc szlak mój skrywa,
I schron mój bezpieczny zakryły już fale;
Już wrak moich marzeń o rafy rozrywa
świadomość utraty – jak płynąć mi dalej?…
Mój port zniknął w mroku i nic się nie zmieni,
latarnie na statku pogasić już trzeba;
Przywyknąć do sztormu, lec w ciszy wśród cieni:
gdy skończy się oddech – już bólu się nie bać….
„Przeczucie chłodu, dech Zimy, nieustanna obecność lodowatego ziarna wbitego głęboko w serce – zawsze, za każdym razem wzrośnie prędzej czy później i rozwinie sztandary nad czymś, co usiłowało zakwitnąć, rozplenić się, objąć i spleść w radosnym tańcu niemożliwe do połączenia ścieżki…”
Tak.
Właśnie, kurwa, tak.
ja wiem. I ściskam Cię tym bardziej.
Pamiętaj – popcorn się zwalcza siłom i godnościom osobistom!!
I solą.
Się nią posypuje obiekt, grubo, z czubkiem.
Solą drogową.
Z kwasem.
I potłuczonym szkłem,
I gra gitara.
Marsz pogrzebowy, o.
„Mój port jest daleko, a noc szlak mój skrywa,
I schron mój bezpieczny zakryły już fale;
Już wrak moich marzeń o rafy rozrywa
świadomość utraty – jak płynąć mi dalej?…”
Po co więc dodatkowo próbujesz podjąć walkę z wampirem?
z kim, przepraszam?
Wspaniale udajesz, że nie wiesz o co chodzi Chichocie z Północy, Tiganzo, Hihocie czy nawet Anonimie 🙂
Tzn. nie Chichocie a Chichotku … 😉 😛
a
to ty.
naprawdę wydaje ci się, że przepychanki na twoim blogu (czy gdziekolwiek indziej) jeszcze mnie interesują?
jestem pewien że nie… w przepychankach nie masz ze mną szans… chciałem tylko podziękować za zakupione onegdaj albumy THORGALA, które znalazłem jedynie u Ciebie. To były czasy gdy pies otwierał kotu drzwi, by ten mógł uciec…
naucz się najpierw, jak faktycznie prowadzi się subtelną sztukę erystyki, a potem zrozum, jak bardzo odległa jest ona od twoich „przepychanek”.
Antykwariat?
no ładne rzeczy, mam nadzieję, że to nie ty byłeś tym miłym długowłosym blondynem, który od czasu do czasu zaglądał do sklepu.
Tak czy siusiak, podziękowania (za komiksy) przyjęte, choć żadna to moja zasługa.
nie musisz tego publikować ani się do tego ustosunkowywać, po prostu wiem, że dobry z ciebie człowiek bo lubisz zwierzęta… a To że coś tam pseudo-obraźliwego pisałaś pod moim adresem znaczy dla mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Po prostu zdziwiłem się, gdy zaczaiłem kim jesteś – bo panią z antykwariatu zapamiętałem jako przemiłą, pozytywnie zakręconą osobę. Dzięki za Thorgale, i że chciało ci się poświęcać czas by tworzyć komentarze. Nie ma we mnie jakiejkolwiek zawiści ani innych negatywnych emocji względem twej osoby. Bądź spokojna nie będę cię w żaden więcej sposób niepokoił.
oh, kamień ogromny spada mi właśnie z serca…
albo nie.
To raczej śnieg.
Z ubiegłej dziesięciolatki.
To nie tak miało być…
Pozdrawiam